Szymon Broda "Przyroda Bośni"
Dla zmęczonych krętymi górskimi drogami powrotu z Albanii i skakaniem po murach Kotoru zostaje dzień odpoczynku w portowym miasteczku Risan. Na regenerujących się czekają samotne plaże z zatoczkami do kąpieli, świeże ryby prosto z rybackiej łodzi, a nawet rzymskie mozaiki i wiejące pustką korytarze titowskich molochów hotelowych. Wędrujący na własną rękę w Risan mogą znaleźć też przystanek autobusowy z rozkładem zawierającym kurs do Sarajewa.
- To byłby niezwykły kurs dający wiedzę o Bałkanach ! – pomyślałem, ale dziewięciogodzinny czas przejazdu w przypadku braku środków na zatrzymanie się w Sarajewie jednak mnie przeraził. Jadąc kiedy indziej od serbskiej północy, przekonałem się, że do stolicy Bośni nie ma szybkiego i łatwego dojazdu. Zmordowany czternastogodzinną trasą próbowałem znieczulić uciążliwości podróży widokami zza szyby.
Bośnia i Hercegowina jest ofiarą historii i biedy. Poza Sarajewem, Mostarem i Medjugorie, i tranzytowym Neum będącymi turystycznymi wyspami na terytorium kraju nie oferuje on innych atrakcji przyjeżdżającym. Tymczasem tak jak w toku wielowiekowego historycznego dramatu, tak w tle dzisiejszych utrapień objawia się piękno jej przyrody. Środowisko naturalne jawi się jako ważne tło wplątane istotowo w fabułę wielu opowieści traktujących o świecie w ramach ludowo – orientalnych przekazów obecnych i przetworzonych w epice Ivo Andricia. Jego proza splata bośniacką przyrodę z dramatem życia i historii indywidualnych, i zbiorowych bohaterów. Przyroda Bośni prezentować się może bardzo paradoksalnie, bowiem po dosyć długim pasie swojskiej, katolickiej Chorwacji z coraz bardziej południowymi krajobrazami pojawia jeszcze bardziej swojska krajobrazowo Bośnia z soc – blokowiskami, ale z meczetami, rzec by można jakaś niby – orientalna kraina z tysiąca i jednej nocy w śniegu a potem Chorwacja wśród zatok, palm i cyprysów. To taki bośniacki paradoks jak piwo, rakija z wodą i wina w tamtejszych tawernach, pijane także przez urodziwe swojsko – orientalne dziewczyny ze złotymi księżycami na wydekoltowanych piersiach. Można by zapytać – czy to hurysy czy heterodoksja? / Może kiedyś odkryjemy, że bośniackie dziewczyny mając zamiłowanie do filigranu preferują też słynne na całym świecie ze swego haftu koniakowskie stringi i inne elementy ludowo – wyszukanej bielizny./ Podobnie jest z muzyką, na stacjach benzynowych nawet koło tureckiego Mostaru można znaleźć tylko chorwackie przeboje z nacjonalistycznymi emocjami, choć niekiedy zaprawione orientalizującą nutą.
Kanion Neretwy sławiony przez owe pieśni to jakby wielki beskidzki i tatrzański wąwóz, choć jej ujście kończy się już w tropikalnych terasach ryżowych pól. Z kolei w bośniackich sevdalinkach poczuć możemy melodie przeniesione jakby z Trójwsi Beskidzkiej, które na składankach cd sąsiadują z brzmieniem perskich cymbałów – oto Bośnia. Podobnie swojskie synkopy w folklorze znajdziemy u górali z rumuńskiej Bukowiny. Kupiłem kiedyś takie nagrania w Sygiecie Marmaroskim.
Góra Objawień w Miedjugorje to prawdziwie księżycowy w swoim krajobrazie trakt do Nieba. Kamienny stok to przyrodnicza ilustracja ludzkiego pielgrzymowania i wyboistych serpentyn egzystencji. Na trudy i zgiełk Medjugorja najlepszą odpowiedzią są doceniane od niedawna wodospady Kravica – czyli krowa w niedalekim sąsiedztwie. Nazwa miejsca, jak to w Bośni – brzmi jednocześnie swojsko i koranicznie, rzec można.
Parująca wśród majowych upałów Kravica łączy środkowoeuropejską linię i roślinność gór z tropikalną aurą, dzikość w rodzaju namorzynowych lasów i dynamizm sił wody z romantycznością subtelnego światłocienia pejzaży Camille Corota.
Tropikalne lasy i zapachy pozostają dla mnie kwestią wyobraźni, ale intensywna woń lawendy i mięty na łące pełnej słońca i opalizujących kropli oraz pary to jakieś preludium dorzecza Amazonki.
Wielkie jugosłowiańskie freski filmowych produkcji wojennych ukazują bośniackie góry i doliny nasyconych kotłowaniną zmagań partyzanckich kampanii nad Sutjeską i Neretwą. Góry te stanowią schronienie i bastion zwycięstwa dla dzielnych towarzyszy Tity. Dziś, kiedy wygasła wojenna pożoga tamtych i bliższych nam w czasie dni krajobrazy te powinny stać się oddechem terapii dla znękanego kraju, wraz z iglicami minaretów winny stać się sferą wołania do Boga.
Krsto Spoljar przywołuje w swojej narracji ludowo – patriotyczne nurty literatury pełne bośniackich tematów wiejskich i górskich. We wspomnienia swoich bohaterów – pisarzy wkłada portrety jędrnych dziewcząt z bośniackich wsi, z którymi owi intelektualiści przeżywają w młodości swoje miłosne inicjacje w szopach na sianie i na górskich łąkach.
W fantastycznych opowieściach Ivo Andrić opiewa koniec słonia okrutnego wezyra. Słoń sprowadzony ze Stambułu pasał się na bośniackich łąkach. Niedawna wieść niesie o zdechnięciu jednego ze słoni Tity, podarowanego w innej epoce przez Indirę Gandhi.
Tak jak nie można oddzielić elementów różnych kultur w podzielonym na sektory Sarajewie / gdzie na przykład cerkiew w zewnętrznej fasadzie wygląda jak barokowa bazylika katolicka, a w środku zwieńczenie kopuły narteksu jak w meczecie, gdzie fasady kamienic z czasów habsburskich łączą secesję austriackiego Cieszyna ze wschodnim ornamentem/, tak też nie można oddzielić swojskich i orientalnych aspektów bośniackiej przyrody.
W kraju o strukturze zagmatwanych jak korytarze hotelu Neum losów, w kraju o ustroju Libanu zdarzają się opowieści ze wschodniego dywanu w znanych nam góralskich chatach.
Szymon Broda Kravica - roslinność maj 2012
Szymon Broda Kravica maj 2012
Szymon Broda Kravica szmaragdy2012
Szymon Broda Wodospad Kravica maj 2012
Szymon Broda Wodospad Kravica maj 2012
Szymon Broda PIELGRZYMKA DO MEDJUGORJE