OPOWIEŚĆ O TĘSKNOCIE ZA PODRÓŻĄ PRZEZ SŁOWACJĘ Z DWORCA W CZESKIM CIESZYNIE
wchodząc zawsze od Zachodu
już z peronu widać góry za kreskami zbiegów trakcji
pod misami starych stalowych lamp
już w Czeskim Cieszynie podchodzą podróżne ze Słowacji – klasycznie słowackie blondynki i ciemne dziewczyny z gór
trzeba przejechać przez hutę
wszystko zaczyna się w mroku tunelu
przy wyjeździe zwiera się gęstość smreków
na dworcu – dziś graniastym powiewa flaga z podwójnym krzyżem
ten dworzec co Polska odbiła wiekopomnie i szarańcza niemieckich motocyklów spadła tu z przełęczy zaraz potem
na tym dworcu wpada się po raz pierwszy po ćwiartkę borowiczki – z jałowcem
a dalej wciąż góry
- Beskidy
- kopce
-wierzchołki z japońskich drzeworytów w śniegu
szańce broniły wcześniej przed Turcją naszych dziadów
tu w jednej izbie
rodzimy śpiew górali miesza się się z brzękiem cymbałów zza między
a na turystów z ciemnego lasu sypią się kamienne kule
czapki policji w reżimowym fasonie
zbójnicy i zbor!
pamiętam furażerki żołnierzy w radzieckim stylu – na dworcach w dniu zmierzchu dyktatora
i znów długi cień rządów mafii nad doliną baranków, serca z piernika i serowych warkoczyków
ku Wschodowi nasila się ciemność i spustoszenie romskich dzielnic – blokowisk, koczowisk i wiosek
przyćmiewa pięćdziesiąt ołtarzy katedry w Lewoczy, terror i blask dawnych żupanów
dalej już tylko betonowe trakty wśród pól rzepaku
- dla czołgów od Rusi Zakarpackiej
na zawsze stanęły pomniki twardej przyjaźni ludów
a jednak TU znajdziesz spokój – Otwartość Przestrzeni – krzyż wzniesiony w pierwotnej słowiańskiej dłoni – nad tym co bliskie w podróży z rozmachem
a w Strecznie nad Wagiem, znów nie ma miejsca w gospodzie
stado gęsi podszczypie cię za romantyczną kurtyną skał i murów zamkowych
Atal Beehari Vaypeyee - Ostatnia droga
zmobilizowano szarozieleń ciężarówek armii
oblanych sznurem łez
nadwozia nagietków suną na plac ogrodów – spłoszonych ptaków – ciszy – władzy
szum silników jak intermezzo przybliża echo zawodzeń kapłanów
statyczne figury państwa i tylko ludzie na ulicy porwani bólem, miłością, uwielbieniem
najbliżsi odsłaniają twarz z płatków róż
żołnierze odbierają flagę
gdy akrobatyczny marsz nóg i ciężkich butów ustaje w ruchu
żałosnym metrum jak nerw zadrgała funeralna raga
państwo to mundur i wieniec
sacrum to pieśń i ogień
państwo to sacrum!
głuchy, blaszany dźwięk trąbek – niezbędna prostota
monotonia hymnów – niezbędna prostota
formalny ceremoniał i wybuch uczuć
w mirażu upału to jak fala z wielkiej pustyni Thar
magnituda z poligonu rozszczepienia milionów atomów
kochałeś tę ziemię
stałeś przy państwie i Kole Prawa do końca a potem warta przy łożu w rezydencji przy Krishna Menon Marg zmieniała się przy Tobie
pragnąłeś postawić fundament pokoju na skale najwyższych gór
- most existential moment – szepcze spikerka
- Jesteś Nieśmiertelny! –pada słowo komentarza i salwy karabinów – może translacja świętego hymnu – córka w białym sari podpala stos i wokół słupa płomieni wszystko powtarza krąg kapłanów wołając Wielkiego Boga
wszystko płonie – choć kraj zalewa powódź
jesteś nieśmiertelny – jako sługa narodu czy jako mieszkaniec Domu Boga?
upał jest tak wielki że zalał już twarz premiera – na granicy przytomności albo ocierającego łzy
a prezydent piecze się jak ryba w swoim nieskazitelnym łososiowym garniturze
chusty obcierają łzy
chusty ocierają czoła
ogień wszystko pochłania a czarny portret trwa w swoim spojrzeniu – ogniste języki i dusza w drodze do góry –w niebo bezlitośnie rozgrzane –chociaż blado – ołowiane - ktoś się ukrywa i wiecznie towarzyszy
miłość i uznanie nie pyta – czy to człowiek tak urasta czy to iluzja fotografii?
Urodzony w Boże Narodzenie – w Dzień Dobrego Rządzenia odchodzi 16 sierpnia 2018
a potem znów odrodzenie kwiatów – sielankowa podróż zdobnej szkatuły ku chłodnemu lustru świętej rzeki gdzie z bajkowej łodzi wpadną szare prochy
w nurty rozkładu – w lustro kopuł tysiąca wieżyczek
tak musi być zawsze – pielgrzymki i powroty
muszą umilknąć pytania – dokąd? - dlaczego by pozostały litery historii
by strofy odzyskały głos