Szymon Broda

"Koniec Października"

Noc była jak szafir unurzany w smole… a ciemne zastępy nocy po dolinach i wzgórzach rozpościerały kobierce z kruczych piór. Niebo jak stal,,,Gdy tylko zrywał się zimny wiatr, to jakby jakiś Murzyn z palców strząsnął kurz- na ogród i brzeg strumienia. Niebo w tej czadrze uwalanej rdzą jak gdyby zapadło w sen. … serce ściskała mi noc nieskończona.

                                                                       Ferdousi, Księga królewska, s. 259

pora ginąć w głębiach szarości

to tylko duszy nieśmiertelnej czas zagubionej w nagim lesie

płoną i gasną płomienie

 

bezkres – Apeiron – zamienia się w rząd piszczałek organowych pięciuset lat

 

między stosami akt i spraw

na krawędzi wieczności i przemijania

na targowym stoisku pod katedrą

zaufany sprzedawca podaje mi akt na białym koniu – błękit Adriatyku

przygasa słoneczna postać damy

jakże odmienny a jednak rozpoznawalny okazuje się autoportret z Nikiszowca

lazur z pierwowzoru fotografii przyoblekł się w matowy kontrast

blada kobieta – barwy zgaszonego renesansu a na pierwszym planie koń – trzymam w objęciach konia wiecznego powrotu

sygnatura JaCzer – może Ja i Czerń?

zabieram płótno - amazonkę otulona w czarnej folii – jak Elżbietę Batory Jożo Neżnanskiego

gawrony zrzucają orzechy z drzew a gołębie wydziubują już łuskane połówki na straganie

za oknami teatralnej sali rozpraw ruch wirowy – serpentyny pierwszego śniegu

nawet dekoracyjne te świąteczne efemerydy zdobią jakiś kondukt  

 

listopad za zasłoną

- Nam zginąć by wnet trzeba

Lecz walczy za nas dobry Wódz

Anielskich hufców z nieba

 

Albowiem słońcem i tarcza jest Pan Bóg

A w międzyczasie i suitą orkiestrową

 

choć błąkam się sam po nocy ulicami Bielska

witam księdza biskupa

przy moim boku siada inna dama, młodsza w pięknej sukni

przyszła też posłuchać Bacha

- Warownym grodem jest nam Bóg!

rezonuje koncertowa sala – śpiewa chór

 

- Wszystko co z Boga zrodzone

Do zwycięstwa przeznaczone!

Nocą chorał Lutra brzmi.

 

"Arka koniecznego"

na dole padał deszcz

pozostał wiatr i dach kościoła – prosta tratwa wiary z desek

zegar wieżyczki

dzieje bielskiej parafii i „Problemy Reformacji” zabrałem w reklamówce

dalej stok wspinał się coraz bardziej przytulnie                                               schludne domki przyjaznego sąsiedztwa przygarnęły jakąś stodołę

stary gont, sukienkę chałupy

tak jak było kiedyś – tak jak jest dziś – buduje się i odpoczywa w pokoju

pod żelaznym konikiem zaszczekał pies z budy

z boku szemrał potok

a ludzie wskazali życzliwie drogę do arki

 – to miejsce –rzec można parcelę na Bożej zagrodzie Beskidów

 

 

czy wszystkie zwierzęta zmieściły się na krawędzi betonowej łodzi genialnego architekta który chciał mieszkać w górach?

- w przeźroczystości wystroju rzeczy

już zebrał się łańcuszek baranów – przeskoczył linie pól i skałę na szczycie

wyległ w swojskiej sympatii nieposkromiony pod namiotem przejaśnień i chmur

pasł się spokojnie zawsze nasz nowy Izrael

i konie podbiegły z planu ścieżek

unosząc w siodłach architekturę spojrzeń

czytaliśmy że podchodzą tu zające skubać trawę i nawet jelenie unoszą rogi na zboczu we mgle

 

choć wnętrze jest prześwitem trudno z aparatem wspiąć się do Tajemnicy

obiektyw ujmował  ile mógł z  teatru płaszczyzn korabiu i panoramy

hojność

ukryty połysk – zanik strumyka- pozostał z tyłu

- kałuża -ukojenie po Wielkim Potopie w Brennej

 

 

w tych niestabilnych dniach – rozwichrzonych, krótkie popołudnie we wrześniu

wystarczy by wspiąć się do Arki – przycumować, do bezpiecznej osi

znaleźć oparcie w kapsule  – choć uprzedzali nas po drodze

-nikt o tej porze nie wpuści was do środka

nie opuści się trap kapsuły

przy wytyczonej kresce -między niebem a ziemią    

"Lanckorona"

kiedy wysiadam z pociągu

w plątaninie zarośniętych torów

w utracie zasięgu fal telefonów

wśród przekleństw dziadów

pod święta górą

na zawsze zabieram ten duszny skrawek lata przed burzą

czy pamiętasz?

 

 wiosenny szlak

przez ciemny las

gdzie katolicki świat pachnie ostrością wiosny, upojeniem Wielkanocy i dalą śniegu

 

zostawiam strażników kapliczek na górach

zmagania świętych i własne

klasztorne miecze , promienie

aniołów , demony w konwulsjach ciał baroku

kręgi niebios i piekieł jak buddyjską mandalę polifiguralną

 wszystkie obrazy ołtarzy na zboczach za których ciężarem Bóg – pelikan karmi swa złotą krwią zbłąkane dzieci

 ojczyznę o twardym karku

chóry „Hosanna na szczytach” i ciche lecz bardziej donośne – Eli, Eli…lama sabachtani!


 na ceracie stawiam kufel piwa

proste izby gospody i prozę GS-u

 młodość wieczną i zagubioną jak figura Marii Panny na rozstajach,                      jak policzek cherubina – co mija błyskawicą

schodzę w plener malarski z zapachem świeżych farb ,plamy  pasteli

w dolinę ciszy

między żywioły przyrody i ducha    

 

"Narcyzy"

rutynowe – bo szare żiguli bierze podwójny kurs

krzyże węgierskich żołnierzy zamiast przemarzniętych kwiatów

a jednak w twoich oczach, w twoich włosach pełno narcyzów – największe pole w Europie

to kobieta cała i chłopak stają się narcyzem

powolna pętla osiada w trawach

 nie przesłaniasz tylko Bożych cebulek migoczących złotymi gwiazdami

mróz ściął narcyzy ale kopuły cerkiewne i szafir gór zapraszają w swoje ramiona

wiosna – otwarta przestrzeń

na łące z radości pijemy szampana

 orkiestra budzi nas w ciasnym posłaniu pierwszego maja

choć święto, tabela pełna kursów – Kijów, Jałta, Symferopol

niedostępne trasy nieskończonej podróży

bez piersiówki z Sygietu nie dojechałbym nawet do Kotliny Użgorodzkiej- na trakcie azjatyckich nomadów

trąby grają a na dworcu „Zabawa w Teresfie” za pięć hrywien –„pod wielkiego dęba przyszli dwaj Cyganie”

w hotelu bez adresu wyprowadziliby nas na manowce – na zamknięte przejście graniczne do Rumunii– epizodyczny byt w meandrach Cisy

twoje rude włosy znów rozwiałyby się na przęsłach zardzewiałych mostów mgławicowej granicy

nie ma narcyzów ale konne wozy w cieple zachodzącego słońca wzbudzają uśmiech na twarzy mojej towarzyszki

 

nie chciałbym ściągać tych ciemnych, tak „amerykańskich” okularów wyostrzających rysunek terenu gdzie nawet szpital psychiatryczny wydaje się oazą spokoju

znów jakiś cmentarz

wpatruję się spokojnie w grafitowe twarze prawosławnych nagrobków

pasą się kozy, piję piwo a ty chcesz zażywać kąpieli słonecznej

uśmiech pozostawia pamięć fotograficznej migawki - akapit reportażu 

OCALENIE WZGÓRZA

ponoć pewien inżynier przestrzeni

chce ratować mury zamku

który ginie w gąszczu zieleni – chce bronić historii pożartej przez wojska pnącz

kiedy w moich oczach najgęściej pozostają tylko wyniosłe smugi roślinności

nadmiar życia wypluwa na wierzchołkach i w kotarach odsłon cegły średniowiecza i udające jeszcze starsze cesarskie kolumny neoklasycyzmu

 

zostawcie ten zielony płomień wzgórza – taki! - intymny- nieprzebrany – pełen mocy

to z soków leśnej ściany spływa rzeka dwóch narodów

wyłania się perspektywiczny taras konstruktywizmu Avionu- szkło i zieleń – splendor open air! - spod wsporników chmur

tu biegnę w zatraceniu – w dusznej wizji ciepłej wiosennej nocy – jak książę manipulując snem świec pradawnych kandelabrów w salonach menuetów Schuberta

- niech powstanie rycerz by ocalić wzgórze! - by z wnętrza nieskończoności leśnej skarpy

dziewiczo i naturalnie móc wyłaniać kadzie browaru, porcelanowe nimfy sklepików z antykami pętle strategicznych torów, punkty wież tylu kościołów ziemi pogodnych ateistów tak sercu bliskiej rodzonej z Bożego uśmiechu i dalej rozwarte kurtyny gór aż ku świętym szczytom Słowacji i Tatr

 

jak miałby zabrzmieć koncert i msza w rotundzie bez parasola wiecznego cienia tajemnicy?

bez tajemnego szlaku jak mogłaby księżniczka wymknąć się ku ramionom owego zbawcy – rycerza

 

czy miasto tak gościnne zagarnąć by miało serce ukryte w przedłużeniu dzikości beskidzkich lasów i słowackich skał

kwitnące dziedzictwo dynastyczne

 

może bogini – buddyjska dakini Jerzego Oszeldy z mieczem – ta silna dziewczyna obroni odwieczny stan wzgórza zamkowego w Cieszynie – ścieżek schronienia upojnych snów – co rodzą się jak oddech i pierwsza wiosenna myśl

by gród cieszył jak zawsze

i zamek nie obnażony ze swych szat 

 

© 2013-2024 PRV.pl
Strona została stworzona kreatorem stron w serwisie PRV.pl